Turniej Piłki Ręcznej

Czy byliście kiedyś na Turnieju Piłki Ręcznej ? Jeśli nie to jest to opis Gminnego Turnieju Piłki Ręcznej. Dwa dni przed Turniejem pan od wf-u dał mi i mojemu koledze również redaktorowi naszej gazetki zgody na Turniej. Byłem bardzo podekscytowany, bo piłka ręczna najlepiej wychodzi mi ze wszystkich dyscyplin. Byłem już raz na zawodach, więc wiedziałem co spakować. Po przyjechaniu na salę, na której mieliśmy grać trochę się zdziwiłem, bo sala była prawie tak wielka jak moja szkoła! Oprócz mnie i mojego kolegi pojechało dużo osób z piątej klasy i jedna osoba z szóstej klasy. Grało mi się dobrze, mimo że zajęliśmy czwarte miejsce na sześć drużyn. Moja drużyna we wszystkich meczach razem strzeliła piętnaście bramek z czego czternaście strzelił jeden chłopak z piątej klasy. Po Turnieju poszliśmy na zapiekanki, były bardzo dobre. Bardzo Wam polecam taką albo podobną przygodę ze sportem, bo nie dość, że udoskonala się uprawianie jakiejś dyscypliny to jeszcze można poznać miłych ludzi.

Jakub Tokarski kl.4 SP 

The voice of Students



Pokaz Bartka Sabeli pt. „Jądro chciwości. Demokratyczna Republika Konga”

Pan Bartek Sabela to z wykształcenia architekt, a z zamiłowania fotograf, snowboardzista i wspinacz. Jest również pisarzem, autorem „Może (morze) wróci”, „Wszystkich Ziaren Piasku” oraz „Afronautów”. Na po-znańskim festiwalu „Na Szage” spotkał się z miłośnikami podróży po to, aby opowiedzieć o swojej przeraża-jącej przygodzie w Demokratycznej Republice Konga. Podróżuje po niej, aby zebrać materiał do nowej książki. Być może pojawią się w niej fragmenty opowieści, jaką usłyszeli uczestnicy festiwalu.

„Jądro chciwości. Demokratyczna Republika Konga” – taki tytuł nosiła prezentacja B. Sabeli i była bardzo ciekawa. Demokratyczna Republika Konga mogłaby być krajem bardzo bogatym, bo są w nim tak cenne minerały i surowce jak złoto, cynk, wolfram i kobalt. Niestety, nie jest, bo wywozi się je z tego kraju najczę-ściej nielegalnie, a wielu ludzi, wydobywających je, traci zdrowie, a nawet życie, a przede wszystkim żyją w strachu i nędzy. Bartek Sabela opowiadał, dlaczego tak się dzieje.

Cała prezentacja była precyzyjnie przygotowana. Składała się z kilkudziesięciu czarno-białych zdjęć oraz krótkich filmów. I jedne i drugie powstały w większości nielegalnie, tak jak nielegalne jest wywożenie złota z Konga. Ten proceder w 90% „omija opłaty, podatki i nie zostawia żadnego śladu w kongijskim budżecie ani na szczeblu lokalnym, ani państwowym. Podobnie sytuacja wygląda z innymi surowcami.” Sabela do-kładnie wiedział, co powiedzieć i jak skomentować kolejne slajdy i nagrania. Czasem nawet dyskretnie za-glądał do swoich zapisków. Każde słowo było ważne i przemyślane. Także to, jak zostało wypowiedziane.

Około 45-minutowej prezentacji towarzyszyła muzyka z rejonu Konga oraz niezwykła cisza. Sala wypełniona była po brzegi, a jednak nikogo poza B. Sabelą nie było słychać. To dowód na to, że pokazany temat wzbu-dził ogromne zainteresowanie, a sposób jego prezentacji był mistrzowski.

Magdalena Kostrzak

redakcja gazety Szkolny Donosiciel z ZS w Lotyniu



BLACK VEIL BRIDES

Ostatnio na scenę powraca metalcore’owy zespół Black Veil Brides. Zawiesił on swoją działalność, kiedy wokalista zaczął nagrywać solowo. Niedawno Andy Biersack stęsknił się chyba jednak za kolegami z kapeli i powrócili w wielkim stylu: z zamiarem nagrania płyty i kilkoma piosenkami na start.

Najbardziej z nich podoba mi się utwór „Wake up”. Głównie dlatego, że wpada w ucho, są też świetne solówki gitarowe. Piosenka sama w sobie jest energiczna i ma tekst w miarę prosty do śpiewania. Pojawiła się z teledyskiem jako jedyna z nowych kawałków.

Chyba jedynym, co mi się w niej w niej nie podoba to jej długość. Jest zdecydowanie za krótka jak na tak świetną jakość całego utworu.

Jednak zdecydowanie polecam i uważam, że każdy kto lubi ciężką muzykę, powinien jej posłuchać, a gwarantuję, że się spodoba.

Matylda Maciejewska

WagnerPress II




Prezentacja Bartosza Sabeli

Pan Bartek Sabela to z wykształcenia architekt, a z zamiłowania fotograf, snowboardzista i wspinacz. Jest również pisarzem, autorem „Może (morze) wróci”, „Wszystkich Ziaren Piasku” oraz Afronautów” . Na fe-stiwalu „ Na Szage” spotkał się z miłośnikami podróży po to, aby opowiedzieć o swojej przerażającej przy-godzie w Demokratycznej Republice Konga. Podróżuje po niej, aby zebrać materiał do nowej książki. Być może pojawią się w niej fragmenty opowieści jaką usłyszeli uczestnicy festiwalu.

„Jądro chciwości. Demokratyczna Republika Konga” – taki tytuł nosiła prezentacja B. Sabeli i była bardzo ciekawa. Demokratyczna Republika Konga mogłaby być krajem bardzo bogatym, bo są w nim tak cenne minerały i surowce jak złoto, cynk, wolfram i kobalt. Niestety, nie jest, bo wywozi się je z tego kraju najczę-ściej nielegalnie, a wielu ludzi wydobywających je, traci zdrowie, a nawet życie, a przede wszystkim żyją w strachu i nędzy. Bartek Sabela opowiadał, dlaczego tak się dzieje.

Cała prezentacja była precyzyjnie przygotowana. Składała się z kilkudziesięciu czarno-białych zdjęć oraz krótkich filmów. I jedne i drugie powstały w większości nielegalnie, tak jak nielegalne jest wywożenie złota z Konga. Ten proceder w 90% „omija opłaty, podatki i nie zostawia żadnego śladu w kongijskim budżecie ani na szczeblu lokalnym, ani państwowym. Podobnie sytuacja wygląda z innymi surowcami.” Sabela wszystko dokładnie wiedział co powiedzieć i jak skomentować kolejne slajdy i nagrania. Czasem nawet dyskretnie zaglądał do swoich zapisków. Każde słowo było ważne i przemyślane. Także to, jak zostało wy-powiedziane.

Około 45-minutowej prezentacji towarzyszyła muzyka z rejonu Konga oraz niezwykła cisza. Sala wypełniona była po brzegi, a jednak nikogo poza B. Sabelą nie było słychać. To dowód na to, że pokazany temat wzbu-dził ogromne zainteresowanie, a sposób jego prezentacji był mistrzowski.

M.Kostrzak 5sp



Magiczne momenty z życia przyrody

„Nie interesuje mnie czysto mechaniczne utrwalenie świata. Próbuję pokazać go w jakimś ciekawym monecie, w chwili, która zdarza się tylko raz i trwa tylko tyle, ile mgnienie oka” - tak o swoim sposobie pa-trzenia na świat przyrody mówi pani Adriana Bogdanowska, która pokazała swoje niesamowite zdjęcia na wystawie „Śni się drzewom las”. Można ją było podziwiać w trakcie trwania VII edycji festiwalu podróżni-czego Na Szage. Odbywał się on 3-5 lutego br. w poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego.

Wystawa była niewielka. Składały się na nią 24 przepiękne zdjęcia, zrobione przede wszystkim w lesie, o czym świadczyć może jej tytuł. Ich autorkę zainspirował wiersz Bolesława Leśmiana „Śni się lasom - las”. I rzeczywiście, na zdjęciach zobaczyć można to, co on w sobie kryje, a czego, często nie zauważamy. Są na nich m.in.: fantazyjnie błyszcząca się rosa na pajęczynie, prześwietlone słońcem paprocie, kropelka rosy bujająca się na trawie, pajączek wspinający się po swojej sieci. Bogdańska widzi trochę więcej niż ja i ty, dostrzega to, co jest, jak napisano w „Małym Księciu”, niewidoczne dla oka.

Autora fotografii jest z wykształcenia przyrodnikiem, a od kilkunastu lat redaktor naczelną magazynu przyrodniczego „Salamandra”. Wstawa, o której piszę, jest jej pierwszą autorską prezentacją. Pokazane na niej zdjęcia powstały przede wszystkim w Sierakowskim Parku Krajobrazowym, który jest, jak sama mówi, najbliższy jej sercu.

J.Findling, 5sp



Wystawa "Odbudujmy Nepal"

Maria Magdalena Kwiatkiewicz, współzałożycielka i współwłaścicielka firmy YES z biżuterią, to także świetna fotografik. Jej prace od kilku lat towarzyszą festiwalowi „Na Szage”. Tak było również podczas jego ostatniej edycji. Artystka podejmuje za każdym razem ważne tematy. Tym razem na swoich zdjęciach pokazała zrujnowany trzęsieniem ziemi Nepal.

Ten kataklizm miał miejsce 25 kwietnia 2015 roku o 11:56 czasu lokalnego. Zginęło wtedy prawie 9 tys. Ludzi, a rannych zostały kolejne 24 tysiące. Autorka zdjęć pojechała do tego niewielkiego, położonego w Azji Pd. kraju, żeby zobaczyć, jak wyglądało ono rok po kataklizmie.

Na jej fotografiach znajdują się kobiety próbujące przygotować członkom swojej rodziny obiad, suszące się pranie, ludzi starających się kupić coś do jedzenia, dzieci puszczające latawce albo skaczące po kamieniach ze zburzonych budynków. W centrum miasta, na placu Królewskim, pełno jest gołębi. Dorośli karmią je, bo wierzą, że przynosi to szczęście. Życie toczy się niby normalnie, ale odbywa się wśród gruzów zawalonych domów i zniszczonych zabytków, na ulicach uprzątniętych z cegieł i kamieni, wśród domów bez ścian, okien i dachów. Mieszkańcy czekają na czasy, jak pisze autorka zdjęć pod swoimi pracami, na „kiedy znajdą się pieniądze na odbudowę miasta”.

Maria Magdalena Kwiatkiewicz wybrała się do Katmandu, stolicy Nepalu, także po to, żeby odbudować szkołę w pobliskiej wsi. Stąd tytuł wystawy – „Odbudujmy Nepal”. Część swoich zdjęć poświęciła właśnie temu tematowi. Na kilku z nich widać warsztaty plastyczne – dzieci „z zapałem malują na nich scenki z życia wioski, ulubione zwierzęta, znajomych, a nawet helikoptery, które docierają do najwyżej położonych wiosek". I ostatnie zdjęcie – zbudowanej szkoły, podobno najpiękniejszej w Nepalu.

Wystawa M.M.Kwiatkiewicz prezentowana była na festiwalu przez trzy dni. Na pewno jednak można ją jeszcze gdzieś zobaczyć. Warto, bo fotografie przypominają, że nie wszędzie życie toczy się tak spokojnie jak u nas, i nie wszędzie dzieci mogą się uczyć.

Oliwia Łosek, 5sp



TACONAFIDE - współpraca Taco Hemingway'a i Quebonafide.

Wielu fanów Taco i Quebo niezmiernie ucieszyło się słysząc o współpracy ulubionych raperów i większej ilości utworów. Niestety, innym fanom nie podoba się ta idea. Utwory, które podobają mi się najbardziej, to: Tamagotchi, Ekodisel, Kryptowaluty, Nóż, 8 kobiet, Metalica 808, Wiem, Art-B; tych rapów warto posłuchać. Nowe utwory są świetne, ale oglądając relacje z koncertów, słychać, że wykonawcy stresują się i niestety piosenka nie brzmi tak spektakularnie, jak na YouTube. Pomimo to warto pójść na koncert, albo chociaż posłuchać serii Taconafide. Do tej pory najpopularniejszym utworem jest Tamagotchi.

Współpraca najpopularniejszych polskich raperów… zobaczymy, czy to nie koniec ich wspólnych projektów.

Anna Pelak

„Express Społeczniaka”

Społeczna Szkoła Podstawowa im. Rady Europy w Lubinie



wentylator SILENTIUM PC

Wentylator jest bardzo potrzebną częścią komputera - mianowicie chłodzi kartę graficzną, która bardzo szybko się nagrzewa.

Powinien go mieć każdy użytkownik komputera. Można znaleźć wiele w sklepach - od tanich do drogich. Wentylator nie musi być drogi, aby być dobry. Nawet te z jakieś znanej firmy nie są wybitne. Najważniejsze jest to, aby jego śmigiełko się szybko kręciło, lecz nie za szybko, bo może to uszkodzić inne części. Ja mam wentylator firmy producenta SILENTIUM PC. Bardzo dobrze się sprawuje. Nie jest za głośny, lecz niestety nie ma podświetlenia. Ma dwuletnią gwarancję (niestety moja już się skończyła). Na szczęście nie jest duży, bo ma wymiary 120 na 120 na 25 milimetrów. Polecam go każdemu posiadaczowi szybko nagrzewającego się komputera! Uważam, że wentylatory to bardzo potrzebne części komputera!

Mikołaj Szajna

„Express Społeczniaka”

Społeczna Szkoła Podstawowa im. Rady Europy w Lubinie




Neapol - Europejska Stolica Pizzy

Goethe pisał: "Zobaczyć Neapol i zginąć". W przeszłości faktycznie zginąć tam można było, z powodu chorób napływających z innych kontynentów. Niegdyś ważne miasto portowe, teraz jest europejską perełką. Faktycznie, i teraz umrzeć tam można, ale tylko dzięki pozytywnym wrażeniom.

Neapol słynie z ulubionego posiłku wielu ludzi na całym świecie - pizzy. To tam powstał pierwszy placek z pomidorami i mozzarellą. Niestety, oprócz tego miasto to owiane jest raczej nie najlepszą sławą. Mówi się o wszędobylskim bałaganie, odrapanych kamienicach i mafii na rogu każdego budynku. W rzeczywistości nie wygląda to aż tak źle. Ludzie są sympatyczni i często pomocni. Neapol cały czas jest remontowany i odnawiany, by kusił kolejnych turystów do odwiedzenia. W marcu, kiedy to miasto odwiedziłem, śmieci na ulicach praktycznie nie było. Spotkałem się za to z dezorganizacją i udawaną niewiedzą sprzedawców. Chodzi tu oczywiście o wyłudzaniu pieniędzy od urlopowiczów, którzy często dają się nabierać. Zachowując odpowiednią ostrożność, możemy odbyć przyjemny weekendowy wypad.

Już lądując na neapolitańskim lotnisku nietrudno zauważyć królującego Wezuwiusza. Intrygujące jest to, że ludzie budują domy nawet na zboczach czynnego wulkanu! Na ziemi zauważymy typową dla południa organizację ruchu. Wszędzie pełno jest hałasujących aut, ludzi przechodzących na czerwonym świetle, a także policjantów zajmujących się zajadaniem trzeciego (albo i czwartego...) już śniadania. Centrum miasta jest za to naprawdę ciekawe. W Neapolu nie ma mowy o blokach z wielkiej płyty. Każdą kamienicę zdobi wiele ornamentów i pilastrów. Faktycznie, zagłębiając się w tereny mieszkalne zobaczymy zaniedbane budynki, ale reprezentacyjne miejsca zachowane są w bardzo dobrym stanie.

Ważniejszymi punktami Neapolu jest Duomo oraz Castel dell'Ovo. Pierwsze miejsce - katedra - jest absolutnie niesamowita; jest to trójnawowa konstrukcja z bardzo wysoką nawą główną. Sufity zdobią kasetony, a kapliczki po bokach są bardzo dopracowane i bogato ozdobione rzeźbami i malowidłami. W krypcie pod ołtarzem kryją się fiolki z krwią patrona Neapolu - Św. Januarego. Z nimi wiąże się interesująca legenda, z którą warto się zapoznać. Na ten temat nie będę teraz pisać, bo czas goni do następnego punktu - średniowiecznego Zamku Dell'Ovo - po polsku "Jajecznego". Fenomenem jest jego położenie. Nie został zbudowany tak jak inne neapolitańskie zamki, a na wysepce na morzu. Kiedy przybywa sztorm, fale spektakularnie obmywają mury budowli. Ze szczytu rozciąga się malownicza panorama wybrzeża.

Ciekawym pomysłem jest też spacer po ulicy Via Toledo, która jest najsłynniejszą ulicą sklepową w Neapolu. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Znajdują się tam butiki słynnych marek, a także wybitne cukiernie i lodziarnie. Tam też można zakupić drobne pamiątki, takie jak magnesy czy pocztówki. Także tam znajduje się Galeria Umberta I, zbudowana na styl tej w Mediolanie. Ma ona kształt krzyża. Sufit pokrywa szklana konstrukcja z dużą kopułą na środku. To też jest miejsce na małe zakupy.

Jeżeli nie przejmujecie się internetowymi opiniami o niebezpieczeństwie, to zdecydowanie polecam wieczorne wyjście na promenadę. Z niej roztacza się piękny widok na rozświetlone miasto rozciągnięte na całym wybrzeżu. Bulwar ten ciągnie się nad morzem i przypomina ten w Nicei. Barwne kamieniczki świetnie prezentują się w świetle, a do zamku Dell'Ovo prowadzi rozjaśniona latarniami grobla. Spacer po zmroku to jeden z ciekawszych punktów zwiedzania, ponieważ oświetlone miasto naprawdę robi wrażenie. Nie polecam zagłębiać się za to w dzikie uliczki w centrum - tam faktycznie może być nieprzyjemnie.

Macie jeszcze trochę czasu? Koniecznie zobaczyć trzeba podziemne miasto, dumę Neapolitańczyków. Ale to nie kolejne, starożytne ruiny; mowa o modernistycznych stacjach metra. Na dwóch liniach podziwiać można rzeźby, mozaiki, freski i nowoczesne kolumny. Do tego każda ze stacji wygląda zupełnie inaczej i przedstawia inne motywy. Wielobarwne zdobienia przyciągają wzrok każdego podróżnego. Szczególnie polecić mogę stację Toledo, gdzie cały sufit wyłożony jest białą i niebieską stłuczką. Na środku sklepienia jest dziura wydrążona w taki sposób, że nie widać jej końca. Nawet przy dobrej pogodzie warto zobaczyć świat pod ziemią.

Będąc w Neapolu faktycznie umarłem z wrażenia. To miasto tętni życiem: pełne jest miłych ludzi, zabytków, kolorowych kamienic i targów owocowych. I oczywiście wszędzie pachnie pizzą! Dlatego wszystkim polecam to jakże wspaniałe miasto. Jest tam naprawdę dużo do zobaczenia i przeżycia. Jeżeli niemacie jeszcze planów na wakacje, zachęcam do uwzględnienia tego miasta na liście. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni.

Miłosz Kaczmarek

„Express Społeczniaka”

Społeczna Szkoła Podstawowa im. Rady Europy w Lubinie



Recenzja escape room’ów

Escape roomy są w dzisiejszych czasach bardzo popularną rozrywką. Escape room to małe pomieszczenie z licznymi tajemniczymi kłódkami, szufladami itp. Jest to gra na logiczne myślenie. Na wydostanie z pokoju jest jedna godzina, więc liczy się każda sekunda. Wydawałoby się, że to dużo czasu jak na wydostanie się z niewielkiego pokoju z kilkoma kłódkami i szufladami. Nie jest to jednak takie proste, jakby się wydawało. Często nawet gdy znajdziemy jakiś przydatny przedmiot, musimy potem domyślić się jego przeznaczenia. Często napotyka się jakieś przeszkody, ale na szczęście jest możliwość zadzwonienia do obsługi w celu uzyskania małej podpowiedzi. W escape roomie liczy się każda myśl, nawet ta najmniej sensowna, ponieważ wszystkie pomysły mogą okazać się przydatne. Jest to wspaniała rozrywka zwłaszcza dla osób, które lubią czuć dreszczyk emocji oraz chętnie podejmą się wyzwania.

Monika Żołud

„Express Społeczniaka”

Społeczna Szkoła Podstawowa im. Rady Europy w Lubinie