Jak zostać świętym Mikołajem

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak zostać Św. Mikołajem? A może nad tym, czy może nim zostać dziewczynka? – na oba te pytania znajdziecie odpowiedzi w familijnym duńskim filmie pt. „Jak zostać Świętym Mikołajem”.

Jego główną bohaterką jest dziewczynka o imieniu Lucia. Mieszka z rodzicami na Grenlandii Północnej i jej największym marzeniem jest zostać, tak jak jej tata, duńskim Świętym Mikołajem. No ale to niełatwe, bo w szkole, do której uczęszcza, jest podział: dziewczynki uczą się w niej gotować, prać, sprzątać i szyć, a tylko chłopcy przygotowują się pilnie na swoich zajęciach do roli mikołaja. Lucia nie może się z tym pogodzić i dlatego stara się przekonać radę szkoły, złożoną z czterech mikołajów z różnych części świata, że ona też jest tak samo dobra jak chłopcy. Dostaje wreszcie szansę. Jest ona niewielka, ale dziewczynka jest bardzo zdeterminowana. Ma spełnić największe marzenie Alberta. Jego ojciec cierpi na tajemniczą chorobę, którą zaraził go Krampus - Zły Duch Świąt. Dziewczynka ma znaleźć lekarstwo. Jeśli to zrobi, dostanie pozwolenie na uczęszczanie do klasy razem z chłopcami.

Czy jej się to uda? Co okaże się tym lekarstwem? Kto pomoże jej je zdobyć? – film odpowiada na wiele pytań, także na to, czy w życiu powinniśmy się kierować stereotypami. Niebezpieczne przygody 12-latki na pewno się spodobają, bo film jest śmieszny, tajemniczy, wzruszający i troszeczkę straszny. No i optymistyczny, bo mówi o tym, że w nawet w najtrudniejszych sytuacjach można spełnić marzenia. Bardzo go polecam. Ja obejrzałam go podczas Festiwalu Ale Kino w Poznaniu. Ponieważ jest to film w klimacie świątecznym, to na pewno jeżeli nie w tym roku, to przyszłym będzie go można obejrzeć w kinach lub w telewizji.

Film powstał w r. 2018. Jego reżyser to Christian Dyekjær. „Jak zostać Św. Mikołajem” to jego kolejny film fabularny dla dzieci. W Poznaniu nagrody nie dostał, ale jego film „Polowanie na ptaki” (2012) otrzymał nagrodę dla najlepszego filmu na norweskim festiwalu filmów dziecięcych Kristiansand International Children’s Film Festival.

Julia Mikita, kl. 4




Szybcy i śnieżni

Ten kanadyjski film animowany z polskim dubbingiem, którego reżyserem jest Benoit Godbout, powstał w 2018 r. Po raz pierwszy w Polsce pokazano go na 37. Międzynarodowym Festiwalu Młodego Widza Ale Kino w grudniu 2019 r. w Poznaniu. Nazwisko twórcy filmu pojawiło się na nim już w roku 2016. Był on bowiem autorem projektu postaci do filmu fabularnego „Bitwa na śnieżki”, który bardzo się młodym widzom podobał.

„Szybkich i śnieżnych” B. Godbout postanowił wyreżyserować sam. Jest to zabawny film uczący tego, że zwycięstwo nie jest życiu najważniejsze, a porozumienie i współpraca mogą połączyć nawet największych wrogów i przynieść dużo radości. Głównym tematem animacji jest coroczny wyścig saneczkowy, w którym do walki stanęło dwóch najlepszych zawodników. Jeden z nich, Zack, oszukuje i psuje sanie swojego rywala, Frankiego. Ten odrywa prawdę i chce uczciwego rewanżu. Żeby zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo, konstruuje z przyjaciółmi nowe, lepsze i szybsze sanie.

Mnie film B. Godbout bardzo sie podobał. Porusza on problem rywalizacji. Przecież nawet najmłodsi biorą w niej udział. I nie tylko chodzi o to , kto pierwszy dobiegnie do mety. W przedszkolu rywalizuje się o zabawki, w szkole o lepsze stopnie i niema nic w tym złego, jeśli jest ona uczciwa. Ale nie zawsze tak bywa. Film „Szybcy i śnieżni” pokazuje, że nawet najgorsi wrogowie potrafią się pogodzić i zostać przyjaciółmi.

Po za tym ta kanadyjska animacja jest bardzo śmieszna i momentami wzruszająca, no i mądra. Podobała mi się scena, gdy zwycięski Franki wyciąga rękę do pogrążonego w smutku Zacka. To także dlatego tak przypadła mi ona do gustu.

J.Mikita, kl. 4



Dzień i noc 

Film twórców „Pixar” pt. „Day and Night” (w polskim tłumaczeniu „Dzień i Noc”) pokazuje swoim odbiorcom bardzo cenne wartości, którymi powinniśmy kierować się w życiu codziennym. Nawet najmłodsza widownia zrozumie przekaz tej przezabawnej animacji, ponieważ główny temat pokazano w bardzo interesujący, a przy tym zabawy i łatwy sposób.

Uważam, że tytułowe „Dzień” i „Noc” to tak naprawdę dwójka kompletnie różnych ludzi, którzy są jak dwa różne światy. Niby wszystko jest w nich inne, a jednak coś ich łączy. W finale tej kilkuminutowej animacji okazuje się, że tworzą nierozerwalną całość, bo bez dnia nie byłoby noc, a bez nocy nie istniałby dzień. Pomimo różnic (których jest wiele) między nami jest jedno, która nas, bez względu na ich ilość, łączy – bycie człowiekiem. Nawet jeżeli mamy inną barwę skóry, wyróżnia nas jakieś kalectwo lub mamy odmienne zdanie, to mimo wszystko zawsze jesteśmy ludźmi, tworzymy grupę, „całość”. Mimo setek różnic powinniśmy się wspierać i nie zwracać uwagi na to, co pozornie czyni nas innymi. Nikt nie chce być odrzucony, nikt na to nie zasługuje.

Film animowany „Day and Night” zasługuje na dużo więcej uwagi niż mu poświęcono dotychczas, ponieważ porusza tematy, które dotyczą każdego CZŁOWIEKA. Dzięki temu staje się godny obejrzenia.

Laura Budzyńska, kl. VII



„Magiczne święta Ewy”

Są filmy, które idealnie nadają się na okres świąteczny - właśnie takim jest szwedzka produkcja pt. „Magiczne święta Ewy”. Może czas, aby tradycyjnego Kevina wymienić na coś nowszego? Film wyreżyserowany przez Anu Aun świetnie się do tego nadaje.

Nadaje się tym bardziej, że treścią tego familijnego obrazu nie są perypetie malucha, którego zapomniano zabrać na świąteczny wyjazd, tylko ratowanie skrawka dziewiczej, estońskiej przyrody zagrożonego wycięciem przez miejscowego bogacza. W głowie mu pieniądze, które miałyby przyjść wraz z wycięciem fragmentu lasu, a nie dbałość o naturę. Jednak mieszkańcy „Farmy Sowiego Ducha”, bo w jej okolicach rozgrywa się akcja filmu, z wszystkich sił starają się, aby do tego nie doszło.

„Ratujmy lasy!” - to główny motto filmu wyreżyserowanego przez Anu Aun. Ale jest i drugie – rodzina jest najważniejsza, choć początkowo wydaje się inaczej. Rodzice Ewy zaskoczeni zawodowymi zobowiązaniami zawożą ją na święta do miejsca pośrodku lasu, w którym nigdy nie była. Jego mieszkańcy dziewczynkę świetnie jednak znają i witają jakby była stałym gościem. Ciepło tego miejsca owiane jest jednak rodzinną tajemnicą, którą dziesięciolatka przez przypadek odkryje.

„Magiczne święta Ewy” to może i cukierkowa, ale pięknie i wzruszająco opowiedziana historia z niezwykłymi widokami prawdziwej zimy. Ważną rolę odegrają w niej rodzina i przyjaciele, zwyczaje świąteczne i pielęgnowanie tradycji, przyroda i ochrona środowiska. To film, w którym spotykają się starość i młodość, tyle je dzieli, a mogą być źródłem szczęścia i bliskości.

Reżyserski debiut A.Aun (jeżeli chodzi o produkcje dla dzieci) w samej tylko Estonii przyciągnął do kin blisko 150 tys. widzów. W Polsce pokazano go niemal w tym samym czasie w kinach oraz na 37. Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino. Nagrody nie zdobył, ale skradł serca wielu widzów. I słusznie.

L.Budzyńska, kl. 7



„Dzień i noc”

„Dzień i noc” to krótkometrażowy film animowany wyreżyserowany przez Teddy'ego Newton'a. Wyprodukowany został w amerykańskim studiu Pixar w 2010 roku.

Animacja opowiada o Dniu i Nocy. To bardzo różne postacie – pierwszą cechują wesołość i optymizm, druga jest gburowata i nieprzyjemna. Trudno, by się polubiły, więc pierwsze ich spotkanie kończy się straszna kłótnią. Jednak, po usłyszenie pewnego komunikatu, zdają sobie sprawę, że tak naprawdę są równie ważne i, gdy połączą swoje siły, mogą stworzyć coś o wiele lepszego niż osobno.

Filmik ma naprawdę głębokie i silne przesłanie. Pokazuje odbiorcy, że każdy jest inny, ale tak samo potrzebny. Mimo niedoskonałości wszyscy mamy w sobie coś specjalnego. Czasami ludzie o tym zapominają i wtedy stają się niebezpieczni nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Niestety, właśnie tak stało się z Ebenezer'em Scrooge'em, głównym bohaterem powieści Charles'a Dickens'a "Opowieść wigilijna". Zaślepiony w bogactwie, zaczął się niszczyć. Stał się egoistą i nieszczęśliwym sknerą. Nie pamiętał o tym, że powinien patrzeć na uczucia innych ludzi, a pieniądze nie dadzą mu wszystkiego czego pragnie. Stał się z tego powodu zamkniętym w sobie samotnikiem, którego wszyscy nienawidzą. Noc go przypomina, na szczęście spotyka dzień, który też nie jest wolny od wad.

Ta amerykańska produkcja, choć porusza znany temat, niezwykle pięknie i celnie uświadamia starą prawdę: jesteśmy różni, ale każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Kłótnie i wojny spowodowane zazdrością oraz nienawiścią są niepotrzebne i niemądre, ponieważ wszyscy jesteśmy równi. Nie ma gorszych lub lepszych, tak naprawdę ze swoimi wadami i zaletami jesteśmy tacy sami. Jednak mimo wszystko powinniśmy większą uwagę zwracać na zalety niż wady, ponieważ czasami lepiej przymknąć oko na błąd, swój czy kogoś innego, niż cały czas go pamiętać i roztrząsać.

Bardzo polecam ten 6-minutowy film. Dzięki niemu uświadomiłam sobie wiele popełnionych błędów. Może, kiedy zacznę ich unikać, stanę się lepszym człowiekiem?

Magdalena Kostrzak, kl. VII



Ufać dorosłym? – nie zawsze

„Haker” to debiut fabularny Poula Berga, duńskiego reżysera i scenarzysty, który wcześniej zajmował się serialami dla dzieci i młodzieży. Film powstał w 2019 roku. Berg go wyreżyserował na podstawie scenariusza napisanego razem z Rune Kalle Bjerkø.

Tytułowym hakerem jest 13-letni Benjamin, przebywający od wielu lat w domu dziecka. Jego pasją jest informatyka. Poświęca jej wiele czasu. To właśnie komputerowe zdolności pomogą chłopcu odnaleźć prawdę o tym, dlaczego przed laty zaginęła jego matka, także zajmująca się informatyką.

Akcja filmu zaczyna się, gdy chłopak spotyka się w szkole z tajemniczymi mężczyznami i okazuje się, że pamięta głos jednego z nich, gdzieś już go kiedyś słyszał… Kiedy więc pokazują mu zdjęcie matki wykonane kamerą zamontowaną na jednej z ulic, nie przyznaje, że ją poznaje. Nie mówi prawdy, bo nie wierzy w ich dobre intencje. Postanawia sam dowiedzieć się, o co chodzi i dzięki temu trafia na trop tajnego algorytmu, który chcą zdobyć służby specjalne. Razem z nową koleżanką o imieniu Savana spróbują dotrzeć do prawdy o zaginięciu matki. Szybko okaże się, że nie mogą ufać nikomu, a to nie ułatwia zadania.

Nie będę zdradzała, jak potoczą się ich dalsze losy, ale mogę powiedzieć, że będzie bardzo ciekawie, a bohaterowie nie raz i nie dwa znajdą się w poważnych tarapatach.

Polecam więc obejrzenie „Hakera”, ponieważ film jest bardzo ciekawy, ekscytujący i pełny zwrotów akcji. Nie będzie to jednak łatwe, bo na razie nie ma go w kinach. Na razie „Hackera” mogli zobaczyć tylko widzowie 37. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino w Poznaniu.

N.Morgiel, 5sp



Film wart nagrody

Film „Sune przeciw Sune” został nakręcony w Szwecji w 2018 roku. Wyreżyserował go Jon Holmberg.

Sune i jego przyjaciółka Sophia rozpoczynają nowy rok szkolny. Jednak chłopiec się spóźnia i na jego miejscu w klasie siada nowy uczeń, ale o takim samym imieniu. Sune otrzymuje przydomek „drugi”, co sprawia, że czuje się gorszy od swojego imiennika. Nowy chłopiec wydaje się wszystkim zabawniejszy. Szybko zdobywa popularność i zaprzyjaźnia się z Sophi. Sune dwa coraz bardziej zazdrości Sunemu jeden, więc postanawia odzyskać uwagę dziewczynki, co mu nie najlepiej wychodzi. W klasie chłopców będzie odbywał się pokaz talentów. Sophi chce zaśpiewać z Sune dwa pewną piosenkę, jednak ten odmawia, bo twierdzi, że jest ona dla dzieci. W końcu przychodzi dzień występu…

Nie będę zdradzała, kto z kim tę piosenkę zaśpiewa, to zresztą nie jest aż tak ważne. Ważne jest to, że film opowiada o przyjaźni i zazdrości, o tym że często staramy się być lepsi, niż jesteśmy i to nie dotyczy tylko dzieci. Świetnie to widać, gdy mama jednego z chłopców udaje, że samochód, którym jeździ nie jest jej, a potem w tajemnicy przed rodziną kupuje nowy, bardzo drogi. W tym samym czasie to samo robi jej mąż. Gdy jedno i drugie podjeżdża pod szkołę, jest naprawdę śmiesznie.

Film „Sune przeciw Sune” porusza przede wszystkim temat przyjaźni. Ta prawdziwa przetrwa wszystko, nawet trudne i kłopotliwe momenty, jakich w szkole i w życiu nie brakuje. Spodobał się on bardzo publiczności oraz jury dziecięcemu 37. festiwalu Ale Kino w Poznaniu. Młodzi jurorzy przyznali mu nagrodę „Marcinka” za najlepszy film pełnometrażowy dla dzieci.

R.Kozłowska, 5sp



Jak oswoić emu i żałobę po mamie?

Gem ma 9 lat i mieszka w Australii. Jej największym marzeniem jest dogonić emu i wyrwać mu jedno pióro. Dlaczego chce to zrobić? - to dla niej jedyny sposób na przeżywanie żałoby po matce. Gem potajemnie wraz ze swoją przyjaciółką kradną jedzenie po to, aby dokarmić emu i go oswoić. Gdy jej ojciec o wszystkim się dowiaduje, nie ukrywa złości.

Dziewczynka jest główną bohaterką filmu w „W pogoni za emu”. Opowiada on o niezwykłych losach sympatycznej szatynki, która bardzo dużo przeszła, a przede wszystkim straciła matkę.

Film został wyprodukowany w Australii w 2018 r. Jego reżyserem jest Imogen Thomas, która zaczynała od filmów krótkometrażowych. Wiele z nich dostało potem nagrody na różnych festiwalach. „W pogoni za emu” to jej pierwszy pełnometrażowy film fabularny. Został on zaprezentowany na 37. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino w Poznaniu. Nie otrzymał tam żadnej nagrody, ale bardzo mi się podobał, gdyż bawił, ale i trochę smucił. Najsmutniejszy jest oczywiście moment śmierci mamy głównej bohaterki. Ale to dzielna dziewczynka, która mimo tej tragedii próbuje sobie poradzić a poza tym ratuje zdrowie pani Heidi starającej się pomóc rodzinie Gem po stracie bliskiej osoby.

Zaletą tego filmu jest główna bohaterka, czarnoskóra dziewczynka, mająca bardzo liczną rodzinę oraz mieszkająca w biedniejszej części miasta. Gra ją bardzo dobrze Rhae-Kye Waites. Ale ten film warto też obejrzeć, żeby zobaczyć australijską piękną, różnorodną przyrodę i mieszkające w niej zwierzęta. Na tym kontynencie wybuchły niedawno wielkie pożary, które ją niszczą i zabijają bezbronne organizmy. Film „W pogoni za emu” pokazuje więc także, co tracimy.

W. Kuczyńska 4sp



Joker

Coraz częściej, oglądając filmy, seriale czy czytając książki, staram się bardziej zwracać uwagę na pojawiające się w nich motywy lub odwołania do innych tekstów kultury. To nie tylko świetna zabawa. To także forma przygotowania do tego, co czeka mnie w maju przyszłego roku.

Świetne pole do obserwacji znalazłam ostatnio w dramacie Todda Philipsa o Jokerze. W tego znanego z filmów o Batmanie bohatera wcieliło się już wielu aktorów. Po raz pierwszy, już w latach 60., zagrał go Cesar Romero, później byli nim trzykrotny zdobywca Oskara – Jack Nicholson, Heath Ledger (który został zresztą nagrodzony za tę rolę Nagrodą Akademii Filmowej) oraz wokalista zespołu rockowego „Thirty Second to Mars” - Jared Leto. Tym razem w rolę tytułowego bohatera świetnie, według mnie, wcielił się Joaquin Phoenix, który musiał do “Jokera” dużo schudnąć.

Dla większości znających go już z innych produkcji Joker to wielki złoczyńca, wróg Batmana. W serii filmów o superbohaterze jednak nie zobaczymy, kim tak naprawdę był ten przypominający komika i klauna psychopatyczny seryjny morderca o sadystycznym poczuciu humoru. W “Jokerze” została bowiem ukazana jego biografia (jeżeli biografią można nazwać dzieje życie fikcyjnej postaci). Pokazano, jak stał się tym, kim jest, tzn. złoczyńcą, któremu spodobało się zabijanie.

Arthur Fleck, bo tak brzmi nazwisko Jokera, na początku chciał być tylko komikiem, ponieważ od dziecka wmawiano mu, że urodził się po to, by rozbawiać ludzi. Robił to nieudolnie, w czym przeszkadzała choroba neurologiczna, która objawiała się panicznymi atakami śmiechu w najmniej odpowiednich momentach. Często ludzie źle to odbierali, dlatego Arthur czuł się, i był, odrzucony. Zdarzało się, że kiedy niechęć do niego przybierała skrajne formy, wracał do domu pobity. Kiedy już udało mu się po raz pierwszy wystąpić na scenie jako standuper, został wyśmiany w swym ulubionym talk-show prowadzonym przez Murraya Franklina (w tej roli Robert de Niro), co ostatecznie prowadzi do załamania się Jokera.

Nastrój panujący w filmie jest mroczny oraz tajemniczy. Podkreśla go nie tylko paniczny śmiech Jokera, który słychać w większości scen, czy obrazy dokonywanych przez niego morderstw, ale także zjawiskowa, psychodeliczna muzyka skomponowana przez Hildur Guðnadóttir.

“Joker” nie odkrywa szczególnie nowych prawd, a potwierdza, że zachowanie człowieka to suma zbiegów okoliczności, jakie wydarzają się w życiu. To, jak Joker był wychowywany przez matkę i traktowany przez społeczeństwo, zdecydowało o jego późniejszym losie, o upadku systemu jego wartości moralnych.

A co dokładnie wydarzyło się w jego życiu? - o tym już musicie przekonać się sami, wybierając się na „Jokera” do kina.

Wiktoria Piotrowska




„Niezatapialna miłość” - moja recenzja filmu „Titanic”

Reżyser/Scenariusz: James Cameron

Redakcja: Dwójeczka

Jedenastoma statuetkami, oglądalnością przez miliony widzów i na pewno głośnymi brawami chciałby się pochwalić niejeden reżyser. Jednak póki co tyle zyskał film „Titanic” James'a Cameron'a. Film sam oglądałem i myśle, że zasługuje na tyle widzów. Jest to mój ulubiony melodramat oraz film katastroficzny, jednak reżyser postanowił umieścić w nim elementy obyczajowe np. podział statku na pierwszą klasę dla lepszych i trzecią klasę dla biedniejszych. Choć minęło 109 lat od zatonięcia Titanica, reżyserów nadal kręci to wydarzenie. Jednak nikt nie zarobił na tym filmie tyle co sam James Cameron, który postarał się nawet o najdrobniejsze szczegóły. Zamiast robić animację zatonięcia „niezatapialnego” statku komputerowo, on zrobił jego dokładną kopię i zatopił w gigantycznym basenie z zimną wodą.

Teraz opowiem trochę fabuły, a więc tak: Grupa poszukiwaczy skarbów przeszukując wrak Titanica, chce wydobyć z niego jeden z najcenniejszych brylantów „Serce Oceanu”. Zamiast klejnotu wydobywa z niego rysunek 17-letniej Rose, ze wspomnianym klejnotem na szyi. Tak się składa, że teraz już ponad 100-letnia Rose ogląda nagranie poszukiwaczy emitowane w wiadomościach i błyskawicznie rozpoznaje się na rysunku. Postanawia zgłosić się do grupy i opowiedzieć im całą historię. Jednak staruszka ma też własne plany. Teraz przenosimy się do roku 1912, kiedy to Rose ze swoim narzeczonym Calem i samolubną matką wsiadają na statek do pierwszej klasy, by wybrać się w rejs. Tam Rose poznaje Jacka z trzeciej klasy, który ratuje ją przed skokiem ze statku. Zakochują się w sobie, a potem muszą walczyć o miłość, jak i o życie, ponieważ statek uderza w górę lodową i tonie.

Uważam, że film jest godzien tylu nagród i takiej liczby widzów. Reżyser przedstawił historię bardzo wiarygodnie i realistycznie. Zadbał o wszystkie detale, dzięki temu oglądając film możemy się poczuć jak byśmy „płynęli Titanic'em”.

Jakub Dziewulski