"Road 2 Rio" - długa droga do olimpijskiego srebra

Ostatnio pisałam o książce Mai Włoszczowskiej, więc teraz dla odmiany... Maja Włoszczowska w filmie o przygotowaniach i walce o srebrny medal w Rio. Poddczas oglądania filmu są takie emocje, jakbyśmy uczestniczyli w tych wydarzeniach! Dokument zaczyna się 18 miesięcy przed wyścigiem w Brazylii, gdy w lutym 2015 Maja Włoszczowska dołączyła do składu Kross Racing Teamu. W trakcie seansu kamera śledzi przygotowania kolarki do każdego wyścigu. Pokazuje jak ważna jest współpraca wielu ludzi, aby jedna kolarka mogła osiągnąć sukces. Warto wspomnieć też, że fizjoterapeutką Mai Włoszczowskiej jest Magdalena Zamolska pochodząca z Nowej Rudy!

"Teoretycznie wiedziałam, czego się spodziewać,
bo kamera była ze mną przez ostatnie dwa lata,
ale fragment z Novego Mesta zrobił na mnie duże wrażenie."
Maja Włoszczowska o swoim filmie

Na mnie największe wrażenie zrobił urywek samego wyścigu olimpijskiego, w którym Maja Włoszczowska zdobyła swój drugi srebnym medal igrzysk olimpijskich. Polecam ten film zarówno tym, którzy interesują się kolarstwem, jak i tym, którzy poprostu chcieliby się dowiedzieć, jak wygląda profesjonalny wyścig.

Julia Legieć

SP 7 Nowa Ruda im. Tadeusz Kościuszki

Gazetka "Dzwonek"




„Zmierzch”, reż. C. Hardwicke

Amerykański film z roku 2008 oparty na książce, w reżyserii Catherine Hardwicke, oparty na książce Stephanie Meyer – "Zmierzch".

"Zmierzch" opowiada historię siedemnastoletniej Isabelli Swan, która urodziła się w Pheonix w Arizonie i przeprowadziła się do deszczowego miasteczka Forks w Waszyngtonie, by móc zamieszkac wraz ze swoim ojcem, który jest komendantem miejscowej policji. Decyduje się na przeprowadzkę, gdyż jej matka Renee, po raz drugi wyszła za mąż i woli podrózowac po świecie ze swoim nowym mężem Philipem.

W nowej szkole Bella poznaje wielu sympatycznych przyjaciół. Na pierwszej lekcji – biologii, siada z przystojnym Edwardem, który przykuwa jej uwagę. Na pierwszy rzut oka Edward jest nastawiony do Belli z wrogością. Po lekcji Bella przez przypadek znów skotyka Edwarda, który chce zmienić swój plan lekcji, by móc jej unikać.

Cztery dni później Edward ratuje Bellę od wypadku, błyskawicznie przybiegając do niej i odpychając samochód ręką. Bella coraz bardziej się zastanawia czy, aby na pewno Edward jest tylko zwykłym człowiekiem, który posiada nadludzkie cechy.

Jej posądzenia się potwierdzają, gdy chłopak po raz drugi ratuje ją przed nadgorliwymi mężczyznami. Po tym zdarzeniu stosunek Edwarda do Belli polepsza się. Podczas klasowej wycieczki na plażę do La Push, Bella spotyka swojego najlepszego kolegę z dzieciństwa. Dowiaduje się od niego, że Edward wraz z jego rodziną są wampirami.

Kolejnego dnia po szkole Edward zaprasza Bellę do swojego domu i przyznaje się jej, że jest wampirem, lecz nie żywi się ludzką krwią, ale zwierzęcą. Wyznaje jej, że jej zapach bardzo go kusi i przy niej musi się bardzo powstrzymywać, aby nie zrobic jej krzywdy. Dziewczyna nie przejmując się tym zgadza się na zaproszenie. Chcąc zrobić dobre wrażenie rodzina Edwarda szykuje dla Belli sałatkę, lecz ona nie chce jeść, ponieważ już jadła. Edward oprowadza Bellę po domu. Pierwszym pomieszczeniem, jakie jej pokazuje jest jego pokój. Chłopak proponuje Belli taniec, lecz ona oświadcza, iż nie umie tańczyć. Edward postanawia pokazać Belli jak naprawdę wygląda w blasku słońca. Okazuje się, że Edward ukrywa się przed słońcem, ponieważ wszyscy by zdemaskowali, że nie jest człowiekiem, gdyż w słońcu cała jego skóra się mieni jak brylanty. Mimo to dziewczyna mówi,że jego prawdziwy wygląd nie przeskadza jej w nim, ważne jest to jaki jest w środku.

Kolejnego dnia Edward wraz z całą rodzina wybierają się na pole by pograć w baseball. Ku ich zdziwieniu zza lasu wyłaniają się inne wampiry, które żywią się jedynie krwią ludzką. Edward wywozi Bellę jak najdalej od jego domu, myśląc, że ich zgubi. Zostawia Bellę wraz z jego siostrą w opuszczonym budynku. Niespodziewanie do Belli dzwoni nieznany numer. Okazuje się, że jest to głos jednego z tropicieli, który twierdzi, iż zabrał matkę Belli i jeśli chce ją uratować musi zjawić się w  starej sali baletowej. Bella nie zastanawiając się długo wymknęła się z pomieszczenia i udała się do sali baletowej. Okazuje się, że w sali wcale nie było jej matki.

Tropiciel postanowił ugasić swoje pragnienie krwi Belli. Na szczęście Edward wraz z rodzina przybyli w ostatniej chwili i wyssał groźny jad z szyi Belli, ledwo powstrzymując się od zrobienia jej krzywdy. Bella dwa dni po wypadku, który się jej przydarzył wybrała się na studniówkę z Edwardem.

Natalia Majewska
Redakcja "Dwójeczka" 



„Morris z Ameryki”, reż. Chad Hartigan (film prezentowany był podczas 34. MFFMW w Poznaniu w XI-XII 2016) 

„Morris z Ameryki” to amerykańsko-niemiecka produkcja wyreżyserowana przez Chada Hartigana. Na MFFMD miał swoją Polską premierę i był grany aż trzy razy.

Film opowiada o 13-letnim Morrisie. Chłopak razem z swoim ojcem opuścił Stany Zjednoczone i mieszka teraz w Niemczech, dokładniej w Heidelbergu. Zatrudnił go pewien piłkarski klub. Morris jest inny niż towarzystwo, w którym się znalazł – jest czarnoskóry, dość niski oraz słucha rapu. Ciężko mu się odnaleźć, bo nie robi tego czego od niego oczekują, np. nie gra w koszykówkę, nie tańczy, no i ta muzyka... Sprawy nie ułatwia mu to, że nie do końca zna język, a nie wszyscy chcą z nim rozmawiać po angielsku. Jak się okaże, będzie miał i z tego powodu kłopoty...

Morris zakochuje się w starszej od siebie o dwa lata Katrin. Dziewczyna jest bardzo pewna siebie i twardo stąpa po ziemi. Z łatwością owinęła go sobie wokół palca i wzbudziła jego nadzieje na coś więcej. Zaczyna zabierać go ze sobą na imprezy, na których nie brakuje alkoholu, narkotyków i jointów. Na jednej z takich zabaw zauważa go nauczycielka niemieckiego i mówi wszystko ojcu. Niewzruszony konsekwencjami Morris razem z Katrin i jej chłopakiem (granym przez Jakuba Gierszała, odtwórcę głównej roli w filmie "Sala Samobójców") jedzie do Frankfurtu. Tam, w jednym z klubów, rapuje i porywa tym całą widownię. Razem ze swoimi towarzyszami nocuje w domu kolegi chłopaka Katrin. Kiedy rano budzi się w wannie okazuje się, że jego przyjaciele go zostawili.

To opowieść o dorastaniu i o tym, jak głupie rzeczy robią młodzi ludzie z miłości i jak ważna jest wtedy obecność mądrych dorosłych. Taką rolę odgrywa ojciec chłopca, akceptując jego złe wybory i rozumiejąc ich powody. Pierwsze zauroczenie Morrisa okazało się bezsensowne i bolesne, a jednak wiele go nauczyło.

Historia chłopaka nie jest przesłodzona i nie tylko dlatego, że nie brakuje w niej przekleństw. To interesujący film o problemach współczesnego nastolatka, który musiał zmienić swoje otoczenie, jak wielu młodych ludzi dzisiaj.

Julia Ulatowska

Uczennica klasy I gimnazjum ZS w Lotyniu

Redakcja gazety „Szkolny Donosiciel”




„Brzdąc”, reż. Charlie Chaplin

W szczecineckim kinie „Wolność” w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego 22 listopada pokazano niezwykły film. Był to „Brzdąc” w reżyserii Charliego Chaplina. Ten słynny komik zagrał w nim główną rolę. Film był niemy, bo pochodził z roku 1921, ale grana była do niego muzyka na żywo przez zespół "Czerwie". Film opowiadał historię włóczęgi, który znajduje porzucone dziecko. Najpierw próbuje się go pozbyć, ale potem je pokocha i wychowa. Gdy matka zechce dziecko odzyskać, zrobi wszystko, żeby się jej to nie udało.

Pokaz zaczął się opowieścią p. Tomasza Czuka o „Brzdącu” oraz taperach, czyli muzykach, którzy kiedyś grali w kinach do niemych filmów. Potem zaczął się seans i właściwie ponadgodzinny fantastyczny koncert niesamowitej grupy „Czerwie”. Tworzy ją obecnie obecnie 4 muzyków – Wojtek Zaborowski, Maciek Kudłacik, Paweł Zawarus i Piotrek Bogunia. Grają oni na wielu instrumentach, m.in. na perkusji, ksylofonie, innych instrumentach perkusyjnych, basie, gitarze, mandolinie, akordeonie i syntezatorach.

W głównych rolach wystąpili w tym śmiesznym, ale i wzruszającym filmie Ch. Chaplin - Włóczęga oraz Jackie Coogan - tytułowy Brzdąc i Edna Purviance - matka i słynna śpiewaczka. Cieszy mnie to, że przyszło na niego tak dużo widzów, którzy na przemian śmiali się (np. jak Chaplin pełni rolę sekundanta w walce bokserskiej swego syna z podwórkowym łobuzem albo diabeł namawia go, żeby uwiódł pewną kobietę) i płakali (np. kiedy władze chciały zabrać malca do domu dziecka).

Choć „Brzdąc” ma już prawie 100 lat, to warto było go obejrzeć. To wciąż fantastyczny film.


Magdalena Kostrzak

Uczennica klasy IV szkoły podstawowej (ZS w Lotyniu)

Redakcja gazety Szkolny Donosiciel z ZS w Lotyniu




„Za niebieskim drzwiami”, reż. Mariusz Polej (film prezentowany był m.in. podczas 34. MFFMW w Poznaniu w XI-XII 2016)

Za niebieskimi drzwiami znaleźć się może każdy z nas.

Film wyreżyserowany przez Mariusza Paleja opowiada historię 11-letniego Łukasza (gra go Dominik Kowalczyk). Właśnie zaczęły się wakacje. Pełen radości chłopiec razem z ukochaną mamą wyjeżdża na wakacje. Ma być wspaniale, ale przed ich samochód wyjeżdża traktor. Dochodzi do strasznego wypadku. Łukasz budzi się po nim i musi rozpocząć nowe życie, bo mama jest w śpiączce. Zaopiekuje się nim nieznana mu do tej pory ciotka. Jego życie stanęło na głowie.

To początek tej interesującej historii, która porusza temat osób znajdujących się w śpiączce. Rolę ciotki gra fantastycznie Ewa Błaszczyk, znana z założenia fundacji A Kogo i Kliniki "Budzik", w której czekają na wybudzenie ze śpiączki m.in. dzieci po wypadkach. Co się z nimi wtedy dzieje, nie wiadomo. Film próbuje uświadomić, że żyją tam one swoim życiem.

Łukasz przyjeżdża więc razem z ciotką do starego pensjonatu. Znajduje w nim pokój swojej mamy. Widać, ze przez lata nikt w nim nie mieszkał. Ale są też drzwi, niebieskie drzwi, a za nimi magiczny świat, w którym króluje Krwawiec, straszna, wręcz przerażająca postać. Łukasz poznaje przyjaciół, którzy pomogą mu do tego świata wrócić, żeby zniszczyć Krwawca, który opętał ciotkę... Czy mu się to uda? - historia ma zaskakujące zakończenie, więc nie będę go zdradzać.

Na pewno warto pójść na film "Za niebieskimi drzwiami". Polecam go tym, którzy lubią się bać. Ja za tym nie przepadam, dlatego moją tarcza przed strachem był kubełek popcornu. Pusty. Na szczęście mieściła się w nim cała moja głowa. Największy strach siała opętana ciotka - wyglądała obrzydliwie. Krwawiec też był przerażający. Wyrazy uznania należą się więc charakteryzatorom, a także osobom odpowiedzialnym za efekty specjalne. Scena wypadku czy biegającej po suficie ciotki lub pajęczyn oplatających pensjonat robiły wielkie wrażenie.

Laura Budzyńska

Uczennica klasy IV szkoły podstawowej w ZS w Lotyniu

Redakcja „Szkolnego Donosiciela”




„Nazywam się Cukinia”, reż. Claude Barras (film prezentowany był podczas 34. MFFMW w Poznaniu w XI-XII 2016)

"Simon, jak się robi dzieci?"

Takie i inne ciekawe pytanie padają w filmie "Nazywam się Cukinia". Stawia je jednemu z mieszkańców domu dziecka, swojemu koledze Simonowi. To właśnie ten chłopiec oraz tytułowy Cukinia są głównymi bohaterami szwajcarsko-francuskiego filmu, który wyreżyserował Claude Barras w 2016 rok. Jego polska premiera odbyła się podczas 34. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza w Poznaniu.

Cukinia ma dziewięć lat. Mieszka w domu z mamą, alkoholiczką. Chłopczyk z puszek po piwie buduje przeróżne zamki, a ściany pokrywa rysunkami. Puszcza latawce z malowidłami super bohaterów, tak jakby oczekiwał pomocy dla swojej mamy. Pewnego dnia w nieszczęśliwym wypadku, trochę z jego winy, mama umiera. Cukinia trafia do domu dziecka, w którym spotyka dzieci takie jak on, to znaczy skrzywdzone przez dorosłych. Nie jest mu łatwo, ale znajduje tam przyjaciół.

"Nazywam się Cukinia" to bardzo mądry film. Uświadamia, że nie wszystkie dzieci są szczęśliwe, wiele z nich cierpi, bo nie ma kochających rodziców. Warto o tym wiedzieć. Doceniło go festiwalowe jury nauczycieli, które przyznało mu wyróżnienie. Otrzymał on też Europejską Nagrodę Filmową 2016 za najlepszy film animowany. To taki europejski Oscar. Gorąco polecam, wzruszenie gwarantowane.

Oliwia Łosek

Uczennica klasy V szkoły podstawowej, ZS w Lotyniu

Redakcja gazety „Szkolny Donosiciel”




„Bezdomny”, reż. Clay Riley Hassler (film prezentowany był podczas 34. MFFMW w Poznaniu w XI-XII 2016) 

Jak dobrze jest mieć rodzinę – to pierwsza z myśli, jakie rodzą się po obejrzeniu amerykańskiego filmu pt. „Bezdomny” w reżyserii Clay’a Rilay’a Hasslera. Miał on swoją polską premierę 27 listopada podczas 34. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza „Ale Kino!” w Poznaniu.

Film dla przyjaciela

Konkursowy, pełnometrażowy film aktorski opowiada o 18-letnim Goshu, który codziennie rano musi opuścić miejsce, w którym mieszka i nie może powrócić do niego przed 19. Takie zasady obowiązują w przytułku dla bezdomnych. Trafił tam po eksmitowaniu go z domu rodzinnego za niepłacenie rachunków po śmierci babci. Jego ojciec siedzi w więzieniu. W ciągu dnia Gosh chowa się przed zimnem w bibliotekach, kawiarniach lub kafejkach internetowych. Stara się szukać pracy. Jednak jej znalezienie w sytuacji, gdy jego adres to schronisko dla bezdomnych, jest niemal niemożliwe. Nieoczekiwanie pojawia się nadzieja – przypadkowo poznana kobieta pomaga mu znaleźć jakieś zajęcie oraz tworzy mu namiastkę domu. Po raz pierwszy od dawna widzi też dla siebie lepszą przyszłość.

Oglądając „Bezdomnego” Clay’a Riley’a Hasslera trzeba zwrócić uwagę na zdjęcia, które sam wykonał. Jest w nich więcej szarości, niż koloru, ale dzięki nim widz może się bardziej skupić na głównym bohaterze oraz akcji filmu, która dzieje się na przedmieściach jednego z amerykańskich miast w Północnej Karolinie. Życie nie jest tam kolorowe.

Głównym tematem filmu jest, jak wskazuje tytuł, problem bezdomności. Wydaje się, że ten problem może nie dotyczyć Polaków. Ze spisu dokonanego w nocy z 21 na 22 stycznia 2015 roku na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika jednak, że w Polsce było aż 36,1 tys. bezdomnych! To o 5,4 tys. więcej niż w 2013r. (spis bezdomności wykonuje się co dwa lata). W Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi reżyser oraz główny bohater „Bezdomnego” jest to o wiele większy problem niż w Polsce. W USA w 2015 roku żyło około 600 tysięcy bezdomnych!

Pokazany na festiwalu film to niebanalna historia oparta na faktach. Po jego obejrzeniu widz pozostaje bezsilny i wściekły. Pozostawia go w takim stanie, że gdy zobaczy problem bezdomności (inny niż tylko pozbawienie mieszkania), będzie chciał coś z tym zrobić. Dokładnie tak, jak oczekiwali jego twórcy, Clay Riley Hassler (reżyser) i Tif Hassler (producentka), z którymi festiwalowa widownia mogła po seansie porozmawiać.

Wiktoria Piotrowska

Uczennica klasy II gimnazjum ZS w Lotyniu

Redakcja gazety „Szkolny Donosiciel”




„WHO AM I. Możesz być kim chcesz” 

Najprawdopodobniej każdy z nas nieraz poczuł się odrzucony. Miał wrażenie, że jest niewidzialny. Ten sam los spotkał głównego bohatera filmu „WHO AM I. Możesz być kim chcesz”.

Benjamin to młody chłopak, którego wychowała babcia. Jego matka chorowała na zaburzenia osobowości, więc los go nie szczędził. Od dziecka ludzie nie zwracali na niego uwagi, był jakby niewidzialny. Nawet w dorosłości chował się w cieniu, pracując jako dostawca pizzy. Chcąc wykorzystać to, że jest niezauważalny, zaczyna hakować. Uczy się języka programowania, po czym stara się wydobyć odpowiedzi z uniwersyteckiego komputera. Nie udaje mu się to, przez co zostaje ukarany pracami społecznymi. Podczas ich wykonywania poznaje Max’a  – charyzmatycznego mężczyznę, który wyróżnia się ze względu na swój kolor skóry. Jego nowy znajomy wypytuje o powód kary i zaprasza na imprezę. Zaskoczony Benjamin postanawia przybyć. Wtedy zaczyna swoją przygodę z hakowaniem na większą skalę, podczas której wplątuje się w niebezpieczne układy…

Po obejrzeniu tego filmu zaczęłam się zastanawiać nad istnieniem bezpieczeństwa. W jednej ze scen Max podważa to. Ukazuje jak łatwo manipulować informacjami oraz ludźmi na swoją korzyść. Jego zdaniem da się posiąść wszystkie informacje. Czy ma rację? Bezpieczeństwo jest pojęciem dość względnym. Z jednej strony można pozbawić nas tego uczucia, jednakże czasem wystarczy zwykły gest, by je przywrócić. Same słowa „zapnij pasy” czy odwiezienie do szkoły może sprawić, że poczujemy się bezpiecznie. To tak niewiele, ale wiele potrafi zdziałać.

Cały film sprawia wrażenie dopracowanego. Dobrze dobrana obsada, grafika godna hollywood’kiego filmu oraz genialna muzyka są powodem, dla którego człowiek ma ochotę wrócić do tego dzieła. Wykorzystano piosenkę zespołu Royal Blood. Można ją usłyszeć kilka razy w trakcie oglądania. Dodaje ciekawego klimatu. Moim zdaniem początek się dłuży. Ten film sprawił, że zwróciłam uwagę na to, jak mnie widzą inni oraz kim jestem naprawdę. Uważam, że jest to film, który można polecić, ponieważ trzyma w napięciu do samego końca.

Agata Kościukiewicz 

Redakcja szkolnej gazety "Gimnazjak" 

Gimnazjum Publiczne im. A. Fiedlera w Dębnie




"Dziewczyna z pociągu"

Kto zabił? Czy można uwierzyć osobie uzależnionej od alkoholu?

"Dziewczyna z pociągu" to film, który powstał 2016 roku, na podstawie książki o tym samym tytule, napisanej przez Paulę Hawkins, brytyjską pisarkę.

Jest to ekranizacja na pograniczu kryminału i dramatu obyczajowego. Fabuła filmu nie pokazuje tylko rozwiązania zagadki, czyli "Kto zabił?" Również pozawala nam wniknąć w umysł głównej bohaterki, czyli Racheli. Rachela jest dość specyficzną bohaterką, gdyż nie za często w filmach możemy zobaczyć tak nieszczęśliwego głównego bohatera. Mąż Racheli porzucił ją dla innej kobiety, a ona sama szuka ucieczki od bólu w alkoholu.

Tytułowa bohaterka codziennie jedzie do pracy pociągiem, w którym, w trakcie drogi, podziwia przez okno wielką, białą willę, wyobrażając sobie przy tym szczęśliwe życie mieszkającego tam małżeństwa. Obserwuje również Megan i Scotta.

Pewnego dnia jest świadkiem sceny, w której Megan znika. Początkowo Rachela jest najważniejszym świadkiem, jednak później, głównym podejrzanym, gdyż policja nie jest w stanie uwierzyć w zeznania alkoholiczki.

Ekranizacja jest piękna, mimo że film jest bardzo chaotyczny i z początku łatwo się w nim pogubić, jeśli się nie wie, o co chodzi. Film polecam osobom, które szukają thillerów.

Zachęcam również do przeczytania książki, na podstawie której powstał film. Ekranizację oglądałam w kinie z chłopakiem, którego film również zachwycił. Wypowiedział się na jego temat, że film był zagadkowy, ciekawy i nietypowo zbudowany.

Jak dla mnie, najważniejszą sceną w filmie był moment, w którym dowiedzieliśmy się, kto był mordercą. Ekranizacja nauczyła mnie wiele, między innymi tego, aby nigdy nie popadać w nałogi, gdyż konsekwencje mogą być bardzo ciężkie.

Jestem szczęśliwa, że trafiłam na tak zachwycający film.

Kinga Jakóbczyk 

Szkolna gazeta "Gimnazjak" 

Gimnazjum Publiczne im. A. Fiedlera w Dębnie




"Oskar i pani Róża"

Ostatnio obejrzałam bardzo ciekawy film pt. "Oskar i pani Róża". Jest to jedna z najbardziej uczuciowych ekranizacji, jakie oglądałam.

Film opowiada o dziewięcioletnim Oskarze, który leży w szpitalu i choruje na raka. W filmie przeżywamy dwanaście ostatnich dni z życia chłopca. Poznajemy również panią Różę, kobietę, która jest wraz z nami w ostatnie dni Oskarka. Dzięki niej chłopczyk zaczął wierzyć w Boga i pisać do niego listy.

Pani Róża dała chłopcu dużo nadziei i siły, mnóstwo szczęścia i radości. Inaczej jest z rodzicami chłopca, bowiem boją się oni swojego chorego syna, a bardziej lękają się powiedzieć Oskarowi o jego chorobie. Jednak, dzięki pani Róży, chłopiec wraz z rodzicami dochodzą do porozumienia.

Najbardziej zaintrygował mnie fragment, gdy dwudziestego czwartego grudnia Bóg zapragnął na swoje urodziny duszy Oskarka. W tym momencie się popłakałam.

Film ma idealnie dobraną ścieżkę dźwiękową, dzięki czemu jest jeszcze bardziej wciągający i ciągle trzyma  w napięciu. Ekranizacja bardzo mi się podoba, gdyż opowiada o prawdziwym życiu, o tym, że nie zawsze wszystko jest piękne i różowe, że życie bywa bolesne.  Film polecam osobom, które szukają czegoś na faktach i dramatu, bo tutaj tego nie brakuje.

Oczywiście, zachęcam też do przeczytania książki, na podstawie której powstała ta ekranizacja.  W książce mamy przedstawione listy, które Oskar pisał do pana Boga, więc serdecznie polecam. W filmie jest kilka ujęć zrobionych komputerowo, które chętnie bym wycięła, ale ekranizacja sama w sobie jest ciekawa.

Poleciłam film mojemu koledze, który bardzo chętnie go obejrzał. Film ocenił bardzo dobrze i mimo tego, iż jest mężczyzną, powiedział, że film go bardzo zasmucił i czasem miał nawet łzy w oczach.  Bardzo się cieszę, że powstało tak piękne dzieło.

Kinga Jakóbczyk 

Szkolna gazeta "Gimnazjak" 

Gimnazjum Publiczne im. A. Fiedlera w Dębnie