THE GREATEST SHOWMAN

Kilka dni temu miałam przyjemność obejrzeć film pt. ,,The Greatest Showman”. Jest to musical oparty na scenariuszu Jenny Bicks i Billa Condona. Produkcja jest reżyserskim debiutem Michael’a Gracey’a, a za muzykę odpowiadają Pasek i Paul, John Debney i Joseph Trapanese.

Dzieło przedstawia początki cyrku P.T’ego Barnuma, Ringling Bros and Barnum & Bailey Circus, działającego od 1871 roku oraz drogę, którą musiał pokonać wraz z artystami.

Główny bohater (Hugh Jackman) nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Przez większość czasu musiał radzić sobie w życiu sam, gdyż jego ojciec zmarł, gdy P.T. był jeszcze dzieckiem. Jego jedyną pociechą było pisanie listów do przyjaciółki, bogatej dziewczyny Charity (Michelle Williams). Gdy dorastają, młodzi zakochują się w sobie i przeprowadzają się. Zakładają rodzinę. Jednak Barnum nie jest do końca szczęśliwy. Ma poczucie niespełnionej obietnicy, więc gdy firma, w której pracuje, bankrutuje, postanawia założyć muzeum figur woskowych. Ten biznes jednak nie wypala, więc bohater wraz ze swoim wspólnikiem (Zac’iem Efron’em) wpada na genialny pomysł przerobienia go na cyrk, w którym wstępować będą niezwykli i niepowtarzalni ludzie. Dorabia się fortuny, lecz musi stawiać czoła krytykom i ludziom pragnącym przepędzić ,,dziwolągi” z miasta. Postanawia więc sprowadzić znakomitą śpiewaczkę Jenny Lind (Rebecca Ferguson). Sprowadzając ją, zaryzykował bardzo dużo. Do kłopotów finansowych dochodzą problemy rodzinne.

Choć film oparty jest na fragmentach biograficznych, nie jest to typowa biografia. Film jest za to przepięknym musicalem z niesamowitą choreografią, utalentowanymi tancerzami oraz śpiewakami. Pod każdym z tych względów jest idealny. Jednak, jak można się było spodziewać, najsłabszą częścią tego dzieła jest sam scenariusz. Można powiedzieć, że to przecież musical i nie musi być do końca logiczny, ale autorzy chyba starają się nam przekazać coś więcej. Film pokazuje przecież, że wszyscy ludzie są równi. Jednak w tym samym czasie twierdzi, ze ludzie czarnoskórzy nie są normalni. Przecież nie ma innego powodu, dla którego wśród artystów miałaby znaleźć się akrobatka Anne Wheeler (Zendaya). Pomimo wyraźnych wad scenariusza nie można zapomnieć o niesamowitej muzyce i przepięknych tekstach.

Podsumowując, „The Greatest Showman” to przyjemne kino ze świetnymi piosenkami, wpadającymi w ucho. Jego jedyną wadą jest sam scenariusz, co nie zmienia faktu, że naprawdę polecam ten film każdemu, aby zobaczył, jak piękny i kolorowy jest świat, gdy dodamy do niego trochę wyobraźni.

Wiktoria Nanek

Szkoła Podstawowa nr 13 w Będzinie

WagnerPressII




QUEEN POWRACA, CZYLI BOHEMIAN RHAPSODY

Queen to kultowy zespół, który od lat cieszy się ogromną popularnością na całym świecie. Prędzej czy później musiał powstać film opowiadający o ich karierze. Główny wątek skupia się na Freddie’m Mercury’m. W Polsce 2 listopada 2018 doczekaliśmy się premiery Bohemian Rhapsody. Wyreżyserował go Bryan Singer, a za scenariusz jest odpowiedzialny Anthony McCarten.

Akcja filmu zaczyna się w momencie, kiedy poznajemy Freddie’go jako młodzieńca niezgadzającego się z racjami ojca. Chwilę później, w wyniku pewnych zdarzeń, główny bohater oficjalnie zostaje wokalistą zespołu, który ówcześnie nosił nazwę Smile. Im dalej idziemy z fabułą, tym bardziej poznajemy naszych bohaterów i coraz mocniej się z nimi zżywamy. Dowiadujemy się o różnych rozterkach Mercury’ego. Razem z nim rozmyślamy nad dalszymi losami zespołu, który momentami wraz z jego członkami przezywa kryzys przez jego zbyt pochopne decyzje.

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co pierwsze mam omówić, bo ten film był tak genialny, że moją ocenę mogłabym rozpocząć i zakończyć słowami „arcydzieło”. Zacznijmy może od samego początku filmu, czyli intro 20th Century Fox z muzyką, która została przerobiona na rockowy styl. Była idealnym wprowadzeniem świetnej oprawy dźwiękowej oraz jej montażu, za które zresztą dostali Oskary. Nie ma się co dziwić, ponieważ to co zrobili, było po prostu sztuką. W imieniu fanów Queen mogę spokojnie powiedzieć, że muzyka była perfekcyjnie zrobiona i dodawała niepowtarzalnego klimatu a także dopełnienia całości.

Montaż także bardzo słusznie nagrodzony został Oskarem, był po prostu cudowny. Już od pierwszych scen widzimy piękne zbliżenia na Ramiego, płynne przejścia, lecz pamiętajmy, że na nich nie poprzestajemy. Pojawiają się też przestoje, których według mnie nigdzie nie jest za dużo czy za mało.

Nad oświetleniem jak i kolorystyką tego filmu mogłabym się rozwodzić godzinami i miałabym do tego słuszne powody. Światło idealnie podkreślało nastrój panujący w danej scenie, a barwy pokazywały niesamowity charakter tego filmu.

Kostiumy są kolejną rzeczą, która dodaje klimatu i swego rodzaju realności temu filmowi. Kiedy obejrzymy oryginalne nagrania z koncertów, dopatrzymy się tam wielkiego podobieństwa w stylu ubierania się postaci, a szczególnie głównego bohatera.

Scenariusz jest naprawdę dobry. Można się dopatrzeć pomyłek dotyczących, na przykład powstawania jednej z piosenek. Mnie to w zupełności nie przeszkadza, ponieważ podkręcenie dramaturgii pewnych scen dodaje jeszcze więcej emocji widzowi. Jeśli pominiemy te niedopatrzenia, zobaczymy niesamowitą historię, która jest w stanie zaciekawić każdego. Twórcy zwrócili ogromną uwagę na drobne szczegóły, głównie jeśli mówimy o koncercie Live Aid. Od podstaw wybudowali stadion Wembley, postarali się nawet o to, aby kubki z Pepsi były identycznie ustawione jak w pierwowzorze. A to wszystko po to, aby pozwolić widzowi w pełni oddać się atmosferze tego występu. Odwzorowanie bohaterów jest perfekcyjne. W tym przypadku również możemy się odwołać do oryginałów, które tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że casting się zdecydowanie udał, a twórcom powiodło się w szukaniu „klonów” członków zespołu Queen. Najmniej podobny do siebie jest chyba Freddy, ale nie przeszkadza to w oglądaniu, gdyż aktor, który go grał, tak idealnie wczuł się w rolę, że jego ruchy, gesty i mimika do złudzenia przypominały Mercury’ego. Ponownie nie ma co się dziwić, iż Rami

Malek dostał Oskara za najlepszego aktora. Widać gołym okiem jego ciężką pracę, którą włożył w odtworzenie tak kultowej postaci. Co do reszty aktorów też nie mogę się do niczego doczepić.

Podsumowując, uważam, że ten film jest świetnym dziełem ku pamięci Freddie’go Mercury’ego. Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji zobaczyć Bohemian Rhapsody, powinien jak najszybciej nadrobić zaległości. Mam ogromną nadzieję, że ten film będzie zarażał coraz większą ilość osób do słuchania Queen.

Wiktoria Słota

WagnerPress II

Będzin




TRZY KROKI OD SIEBIE, JEDEN KROK OD ROZPACZY

Niedawno w kinach pojawiła się nowa amerykańska produkcja Trzy kroki od siebie. Five Feet Apart to oryginalny tytuł tego melodramatu, którego światowa premiera odbyła się 13 marca 2019, natomiast w Polsce doczekaliśmy się jej 10 maja. Reżyserem tego filmu jest Justin Baldoni, aktor znany na przykład z serialu Jane the virgin. Za scenariusz odpowiadają Mikki Daughtry i Tobias Iaconis.

Stella Grant to siedemnastolatka cierpiąca na mukowiscydozę. Poza chorobą prawie niczym się nie różni od swoich rówieśników; nie licząc tego, że większość swojego życia spędziła w szpitalu. W wieku siedmiu lat poznała tam swojego wiernego przyjaciela Poe, ale nigdy w nikim się nie zakochała, do czasu, gdy na swojej drodze nie spotkała Willa Newmana. Chłopak, tak samo jak ona i jej kolega jest chory. Już od ich pierwszego spotkania coś zaczyna iskrzyć, a im bardziej go poznaje, jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.

Już patrząc na obsadę, możemy się domyślić, że to będzie dobry film. Główną rolę zagrała Haley Lu Richardson, którą możemy znać z takich produkcji jak Split lub Gorzka siedemnastka. W Willa wcielił się niezastąpiony Cole Sprouse, odgrywa on Jugheda w serialu Riverdale oraz Cody’ego, jednego z bliźniaków w Nie ma to jak statek i Nie ma to jak hotel. Przyjaciela Stelli zagrał Moises Arias, popularny dzięki roli Rico w filmie Hannah Montana a także Biaggio z produkcji Królowie Lata.

Pisząc recenzję Trzy kroki od siebie, ciężko jest nie zasypać aktorów pochwałami. Niesamowicie odegrali swoje role. Postacie grane przez nich były tak realistyczne, że przez te dwie godziny jesteśmy w stanie się z nimi bardzo związać. Później niestety ciężko jest się z nimi pożegnać. Pomimo że trójka głównych bohaterów była chora, to nie wymuszali na widzach litości, ale pokazywali potok żywych i prawdziwych emocji, które wyrażały więcej niż słowa. Wiele scen dzięki nim mnie poruszyło do łez.

Muzyka w tym filmie była bardzo melancholijna. Nadawała jeszcze większego wydźwięku w odpowiednich momentach. Przez wiele kolejnych dni będę odtwarzać soundtrack, bo bardzo mnie urzekł.

Sceneria była normalna, nie powalała, ale pokazywała typowy amerykański szpital, ponieważ to tam się działa akcja. Widz, oglądający Trzy kroki od siebie, może czuć wiele emocji, takich jak: radość, smutek, strach czy żal, co nie da się opisać jednym słowem.

Podsumowanie, mogę zacząć od zasad, które należy zastosować przed wejściem na salę kinową. Po pierwsze! Nie zapomnijcie o chusteczkach, które będą niezbędne do ocierania potoków waszych łez. Po drugie! Dziewczyny, nie malujcie się, bo naprawdę nie warto i tak wszystko spłynie. Po trzecie! Na seansie zaleca się pić duże ilości wody, aby uniknąć odwodnienia z powodu płaczu. Mam wrażenie, że w mojej recenzji wystarczająco uzmysłowiłam wszystkim, iż jest to bardzo łzawy film, co nie oznacza, że jest zły. Wręcz przeciwnie, jest bardzo dobry. Mocno daje do myślenia nad tym, jaki nasz świat jest niesprawiedliwy, ale nie tylko. Pokazuje ogromną siłę miłości i jak bardzo człowiek może się zmienić pod wpływem drugiej osoby. Bardzo polecam go obejrzeć.

Wiktoria Słota

WagnerPress II

Będzin




LEKARZY W REZYDENTACH

„Rezydenci” to serial, który zaczął być emitowany od 21 stycznia 2018 roku przez FOX. Należy do gatunku - dramat medyczny. Jedną z jego reżyserek jest Bronwen Hughes, odpowiedzialna za Breaking Bad. Jego twórcami są Amy Holden Jones, Hayley Schore i Roshan Sethi.

Głównym miejscem akcji jest szpital Chastain Park Memorial Hospital w Atlancie. Zaczyna tam swój staż dr Devon Pravesh. Jego opiekunem jest dr Conrad Hawkins, czyli nieprzewidywalny, zbuntowany i energiczny rezydent trzeciego roku. Conrad oraz ciekawe przypadki pacjentów pokazują młodemu stażyście, że praca lekarza nie jest łatwa oraz, że nie zawsze odnosi się sukcesy.

W tym serialu możemy zobaczyć, np. Violett Beane, która grała jedną z ważniejszych ról w filmie „Prawda czy wyzwanie” a także pojawiła się w „Flash”. Znajdziemy tutaj również Meline Kanakaredes. Odgrywała ona rolę Ateny w popularnym „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna” oraz jako Detektyw Stella Bonasera w „CIS: Kryminalne zagadki Nowego Yorku”.

Jednymi z największych zalet tego serialu są sceny, które pokazują operacje, akcje ratownicze itp. Kiedy to oglądałam, czułam, że jest to bardzo realistyczne, a związana jest z tym bezbłędna gra aktorska. Wszyscy są zgrani niesamowicie, nawet czarne charaktery, które tak naprawdę są najtrudniejsze, wyszły perfekcyjnie złe. Każdy bohater ma swój oddzielny wątek i jestem zadowolona, że twórcy dali trochę czasu nawet tym mniej ważnym. W pewnym momencie serial zaczyna odrywać nas od rzeczywistości, a z naszych domów przenosimy się do Chastain i czekamy z niecierpliwością na to, co stanie się za chwilę. Scenariusz został świetnie napisany, pomimo iż jest to dramat i pojawia się w nim bardzo dużo bólu i cierpienia (dzieje się tak głównie ze względu na miejsce akcji – szpital), to dostajemy dużą dawkę humoru, ale i miłości.

Bardzo ważnym elementem w serialach czy filmach na który ja zwracam szczególną uwagę, jest muzyka. Została ona dobrana idealnie do odpowiednich momentów, miło że nie narzucała ona przesadnie emocji.

Serial ten pokazał mi realia świata lekarzy. Jest on niesamowity, ponieważ potrafił mnie wzruszyć do łez, a w niektórych momentach ogromnie rozbawić. Przekazuje on wartości, jakimi jest pomoc innym oraz chęć zmiany siebie dla bliskich osób. Polecam go obejrzeć, każdemu, ale w szczególności pasjonatom medycyny.

Wiktoria Słota

WagnerPress II

Będzin




TOLERANCJA I MIE TYLKO

recenzja „SKAM”

„Skam” to norweski serial, za którego reżyserię i scenariusz odpowiada Julie Andem. Jego światowa premiera odbyła się już kilka lat temu, bo 25 września 2015. Jest to dramat obyczajowy skierowany do nastoletnich odbiorców.

Serial opowiada o życiu norweskich licealistów, głównie o ich problemach. Składa się z czterech sezonów. Każdy jest poświęcony innemu bohaterowi, lecz wszyscy są ze sobą powiązani.

Pierwszy przedstawia historię Evy, zagubionej dziewczyny szukającej odpowiedzi na pytanie: „Kim naprawdę jestem?”. Drugi ukazuje grzeczną i poukładaną Noorę, która wdaje się w zakazany romans z chłopakiem będącym obiektem westchnień jej przyjaciółki. Trzeci sezon opisuje losy Isaca, chłopaka zakochanego w nowo poznanym koledze. Czwarty natomiast opowiada o Sanie, nastoletniej muzułmance. Ponieważ jest osobą mocno wierzącą, trudno jest jej połączyć życie licealistki i wyznawczyni Allaha.

„Skam” jest świetną alternatywą dla ludzi, którzy nie wiedzą za dużo o kulturze czy tradycjach Norwegów. Możemy się dowiedzieć o świętach obchodzonych w tym kraju, a także wejść w życie tamtejszych licealistów. Nigdy wcześniej nie słyszałam o „russ buss”, a dzięki serialowi mogę powiedzieć, że jest to bardzo ciekawy zwyczaj związany z kończeniem liceum.

Ta zaleta „Skam” nie jest jedyna, lecz jedna z wielu. Naprawdę długo mogłabym rozmawiać o tym, w jak świetny sposób twórcy zwrócili uwagę na problemy współczesnej młodzieży. Uważam, że wielu nastolatków bez problemu utożsami się chociaż jednym z bohaterów. Świetność przedstawionych w serialu dylematów młodych Norwegów nie jest zasługą tylko reżysera, ale przede wszystkim aktorów. Pomimo młodego wieku wykonali naprawdę dobrą pracę. Ich umiejętności aktorskie są na bardzo wysokim poziomie. Postacie wykreowane przez artystów są bardzo wiarygodne. Ciekawostką jest to, że wielu z nich nie grało w innych produkcjach oprócz „Skam”. Największe wrażenie zrobiła na mnie relacja między aktorami grającymi Isaca i Evana. Chemia, która jest między nimi, jest nie do pisania. Miłość i ich historia niesamowicie mnie wzruszyła. Bardzo dojrzale podeszli do tego zadania i to co pokazali jest po prostu piękne. Postacią, która najbardziej mnie irytowała, jest Eva. Naprawdę rozumiem problem bohaterki, aczkolwiek niektóre swoje problemy sama wywołuje i w dodatku wyolbrzymia je.

Serial sam w sobie jest bardzo dobrze zrobiony. Ma ładne kadry. Opowiada o licealistach, więc nikogo nie powinno dziwić, iż sceneria jest żywcem wyjęta z życia typowego nastolatka. Muzyka mnie niestety zawiodła, była bardzo przeciętna.

Gorąco zachęcam każdego do obejrzenia tego serialu. Ma naprawdę wiele zalet (które wyżej przedstawiłam) i można się z niego naprawdę wiele nauczyć. Nie mówię tylko o poznawaniu kultury Norwegii, ale także o tolerancji, której uczy ten serial przez pokazywanie trudności, z jakimi spotykają się w życiu ludzie, którzy mają inny kolor skóry, są innej orientacji seksualnej czy odmiennej wiary.

Wiktoria Słota

WagnerPress II

Będzin




Recenzja filmu pt. „W blasku nocy”

„W blasku nocy” to dramat wyreżyserowany przez Scotta Speera. Jego premiera ukazała się 22 marca 2018 roku. Główni aktorzy występujący w tym filmie to Bella Thorne, Patrick Schwarzenegger, Rob Riggle oraz Quinn Shephard.

Film ten opowiada o młodej dziewczynie- Katie, która choruje na rzadką i nieuleczlaną chorobę genetyczną. W dzień nie wychodzi ona z domu i unika słońca, gdyż jego światło i promienie mogą ją zabić. Lubiła patrzeć przez okno. Ostatnio zauważała w nim przystojnego mężczyznę i liczy, że kiedyś uda im się razem spotkać. Pewnego pięknego wieczoru, gdy Katie grała na gitarze na ulicy, zauważa ją jej sąsiad. Po ich pierwszym spotkaniu następują kolejne, a Katie postanawia jak najdłużej nie ujawniać swojej choroby.

Moim zdaniem „W blasku nocy” to bardzo fajny, wzruszający film. Aktorzy świetnie odegrali swoje role. Muzyka tworzona przez Katie jest piękna. Podobał mi się ten film i polecam go każdemu.

Natalia Szarek

Redakcja LIDER




Recenzja filmu pt. „Merida Waleczna”

„Merida Waleczna” to film animowany w reżyserii Marka Andrewsa. Jego polski dubbing ukazał się 17 sierpnia 2012 roku. Głównym rolą głosu udzielili: Dominika Kluźniak, Natalia Jankiewicz, Andrzej Grabowski i Dorota Sedga. Film ten otrzymał Oskara w kategorii najlepszy film animowany pełnometrażowy.

Merida to młoda buntowniczka, która potrafi świetnie strzelać z łuku i robić wiele innych bardziej ‘męskich’ czynności. Jej matka od zawsze chciała, aby została ona kobietą zamożnego księcia. Wreszcie odbywają się zawody na najlepszego kandydata dla Meridy. Merida postępuje według swojego, wcześniej przemyślanego planu. Po zawodach dochodzi do sprzeczki pomiędzy nią i jej matką. W złości matka wrzuca łuk Meridy do ognia, a Merida ucieka. W lesie spotyka leśne płomyki, które zmieniają przeznaczenie Meridy.

Moim zdaniem film ten jest warty uwagi. Ma ciekawą historię, a animacje użyte w filmie są na bardzo wysokim poziomie. Polecam obejrzeć ten film młodszym, jak i starszym osobom.

Natalia Szarek

Redakcja LIDER



Recenzja filmu pt. „Jeszcze większe dzieci”

„Jeszcze większe dzieci” to amerykańska komedia. Została wyreżyserowana przez Dennisa Dugana, a swojej polskiej premiery doczekała się 9 sierpnia 2013 roku. Główne role zagrali: Adam Sandler, Kevin James, Chris Rock, David Spade i Nick Swardson. Film ten nawiązuje do wcześniejszej produkcji Dennisa Dugana „Duże dzieci”.

Lenny postanawia przeprowadzić się do swojego rodzinnego miasta, by być bliżej swoich dawnych przyjaciół. Jego decyzja jest uzasadniona-wciąż pamięta wakacje sprzed 3 lat, gdy tak świetnie bawił się ze swoimi przyjaciółmi oraz rodziną i tęskni za nimi. Wkrótce po przeprowadzce rozpoczynają się wakacje. Przyjaciele wraz z rodzinami szaleją i wymyślają ciekawe zajęcia. Spędzają razem czas na każdy możliwy i zabawny sposób.

Moim zdaniem jest to już druga, tak dobra produkcja Dennisa Dugana. Warto ją obejrzeć, gdyż jest zabawna i ciekawa. Aktorzy dali z siebie wszystko. Mam nadzieję, że powstanie jeszcze 3 część z tej serii.

Natalia Szarek

Redakcja LIDER




Recenzja filmu pt. „Duże dzieci”

„Duże dzieci” to amerykański film komediowy wyreżyserowany przez Dennisa Dugana. Premiera tej komedii ukazała się latem 2010r. W rolach głównych występują: Adam Sandler, Chris Rock, Kevin James i Salma Hayek.

Lenny, Eric, Kurt, Marcus ‘’Higgy’’ i Rob to przyjaciele z dzieciństwa. Po latach spotykają się na pogrzebie ich dawnego trenera. Tam, wraz ze swoimi żonami i dziećmi postanawiają wybrać się do domku nad jeziorem. Przypominają sobie zabawy i historie z dzieciństwa oraz przekazują je swoim dzieciom. Pokazują, jak imprezowało się za ich czasów i co robili, gdy nie było jeszcze Internetu.

Serdecznie polecam wszystkim ten film. Jest przezabawny i w wielu momentach można wręcz popłakać się ze śmiechu. Gra aktorska jest na równie wysokim poziomie. Jest idealny na oglądnięcie go wspólnie ze znajomymi czy rodziną.

Natalia Szarek

Redakcja LIDER




Recenzja filmu pt. „Miś Yogi”

„Miś Yogi” to amerykańsko-nowozelandzki film fabularno-animowany wyreżyserowany przez Erica Breviga. Są w nim elementy animowane, jak i prawdziwi aktorzy. Polski dubbing tego filmu miał premierę 18 lutego 2011 roku. Aktorzy, którzy udzielili tam głosu to między innymi: Adam Ferency, Zbigniew Zamachowski, Jacek Rozenek i Robert Kowalski.

Film ten opowiada o łakomym niedźwiedziu żyjącym w Parku Jellystone- misiu Yogi. Losy Yogiego i jego kolegi Bubu są zagrożone, gdyż ze względu na małe koszty zysku parku ma być on zamknięty i sprzedany drwalom do wycinki. Wszystko to za sprawą złego burmistrza. Niespodziewanie park odwiedza reporterka- Rachel i razem z strażnikiem Smith stawiają czoła ochronie Parku Jellystone…

Moim zdaniem bajka ta jest warta uwagi. Podoba mi się w niej użycie razem i animacji i gry prawdziwych aktorów. Akcja filmu wciąga i zadowala widza. Polecam ten film bardzo serdecznie. Gra aktorska na wysokim poziomie.

Natalia Szarek

Redakcja LIDER